Bohaterowie

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 5

- Ktoś chce z tobą pogadać. - powiedziała do mnie i spojrzała znacząco na mamę. Po chwili razem wyszły, a do sali wszedł Ross?! Co on tu robi? Aaaa, no takk, byliśmy umówieni. Kompletnie zapomniałam. Pewnie jest zły, chociaż nie wygląda.
- Hej. - powiedział łagodnie, a Van zamknęła drzwi.
- Cześć. Strasznie cię przepraszam, że nie udało nam się spotkać...- zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
- Nie jestem zły. - powiedział i usiadł na krześle obok mojego łóżka.
- A tak w ogóle, to skąd wiedziałeś, że jestem w szpitalu? - spytałam po chwili ciszy.
- Kiedy nikt mi nke otwierał drzwi do twojego domu postanowiłem zadzwonić. Odebrała Vanessa i wszystko mi opowiedziała,a ja od razu przyjechałem.
- To miło z twojej strony, że przyjechałeś. - uśmiechnęłam się, a chłopak odwzajemnił gest.
- Hej, skoro jesteśmy sami to możemy teraz pogadać.
- No w sumie.... To tak, Ross, czy to prawda, że ty kiedyś nie byłeś takim złym,, macho"? Byłeś inny. Miły i dobry, kiedy była z tobą Jessica.
- Skąd o niej wiesz? - nagle zpoważniał.
- Luke mi powiedział. - odparłam.
- Luke... - warknął pod nosem.
- Ross.....wyjaśnisz mi coś? - spytałam nieśmiało.
- Ta, pytaj. - powiedział znów łagodnie.
- Co się stało pomiędzy tobą a Luke'iem?
- Nie ważne. Nie chę o tym gadać.
- Proszę.... - zrobiłam oczka zbitego pieska.
- No dobra, ale czy napewno mogę ci zaufać?
- No jasne, że tak. - posłałam mu uśmiech.

* Ross *
Laura nie dawała za wygraną. Wszystko chciała wiedzieć. Co miałem zrobić? Powiedziałem.
- Ja i Luke kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Nie wiem czy wiesz coś o mojej przeszłości, ale moi rodzice.....wyjechali na jakiś czas...- skłamałem, ale co miałem powiedzieć? Nie chciałem żeby wiedziała. Nie chciałem żeby ktokolwiek wiedział. - A Luke, kiedy przyjaźniliśmy się z Jess był inny. Ale gdy ona.......przeprowadziła się....
- Ross, nie kłam. Wiem co się stało. - przerwała mi.
- Kiedy Jessica - zawachałem się - o-odeszła - pojedyncza łza spłyneła po moim policzku. Szybko ją wytarłem, by Lau jej nie zauważyła. Brakowało mi Jess. Cholernie mi jej brakowało. - ja się załamałem. A Luke...., Luke odwrócił się ode mnie, bo jak to on stwierdził,, stałem się słaby". I od tamtej pory się nie lubimy. - dokończyłem.
- Ross....ja....
- tak wiem, nie wiesz co powiedzieć.
- Przykro mi. - wydusiła. I zrobiła coś, czego bym się nigdy nie spodziewał, a mianowicie podniosła się pomimo bólu i przytuliła mnie. Byłem w szoku, ale odwzajemniłem gest.
- Pani Marano! Mam dla pani dobrą wiadomość! - powiedział uradowany lekarz, który właśnie wszedł na salę tym samym przerywając nam uścisk. Laura nie odpowiedziała tylko wyczekująco spojrzała się na doktora- Już jutro może pani opóścić szpital. - powiedział zakładając na nos okulary - Tylko nie może pani póki co zbytnio się wysilać.
- Tak, oczywiście! - powiedziała uradowana Laura,a do sali weszła Vanessa.
- Lau, mam czyste ubrania dla ciebie! - powiedziała.
- Ok, dzięki. - uśmiechnęła się - Ymmm, Ross.....możesz wyjść. Chcę się przebrać. - powiedziała zmieszana, a ja wyszedłem bez słowa.

*Lau*
Zaraz po wyjściu Rossa Van dała mi ubrania, a ja poszłam do łazienki i ubrałam się.  Cały dzień minął mi na gapieniu się w sufit i przez pół dnia słuchaniu opowieści Vanessy kiedy była z Brady'm. Doskonale znałam tę historię, ale jak Vanka zacznie gadać to nie ma jak jej uciszyć.
Następnego dnia ok. 10.00 przyjechała po mnie mama. Załatwiła jakiś tam wypis i pojechałyśmy do domu. Dzisiaj moja rodzicielka odpóściła mi szkołę. Postanowiłam się przejść. Oznajmiłam mamie (bo tylko ona była w domu),  że wychodzę i poszłam. Wędrowałam jasnymi ulicami Los Angeles. Teraz przyznaję - to miasto jest piękne. Po ok. godzinie włóczenia się po mieście postanowiłam iść na plażę. Było bardzo gorąco, poinieważ dochodziło południe. Nagle za skałami zobaczyłam Ross'a i Mabel?! Aaaa, no tak. Oni są parą. Właśnie widziałam jak May ściąga ubrania pod którymi ma strój kąpielowy. Ross był już przebrany. Kiedy dziewczyna skończyła, Ross wziął ją na ręce i wbiegł do wody. Mabel przeraźliwie się darła, ale widać było, że jest szczęśliwa. Pomimo woli ujśmiechnęłam się. Po chwili May spojrzała się w moją stronę i powiedziała coś do chłopaka. Chwilę później on też się odwrócił i zaczął iść w moją stronę. Stałam jak wryta. O co może chodzić? Kiedy blondasek i lalunia byli dosyć blisko, bym ich usłyszała, Mabel powiedziała, a raczej krzyknęła:
- Co ty tu robisz zdziro?!
- Hej, słonko. Złość piękności szkodzi. - rzekł Ross przytulając swoją dziewczynę.
- A ty, - wskazał na mnie palcem - czego tu szukasz? Wypieprzaj stąd!
Moje oczy się zaszkliły, ale nie zamierzałam płakać. Czyli on tylko udawał? Czego było się spodziewać.
- Aha, już rozumiem. - powiedziałam - przedwczoraj w szpitalu tylko udawałeś! Zrobiłeś to wszystko żeby teraz mnie zeszmacić?! Jeśli tak, to proszę! Udało ci się! - wykrzyczałam i nie czekając na odpowiedź odbiegłam w drugą stronę. Biegłam tak z 15 minut dławiąc się łzami i o mało co nie wywracając się na ciepłym piasku. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Ross'a. Złapał mnie za oba nadgarstki i zaczął mocno ściskać. Bolało mnie to.
- Ross.....póść.....to boli... - mówiłam i próbowałam się wyrwać, ale blondyn był silniejszy. Powoli traciłam czucie. Nagle zobaczyłam czerwone plamki przed oczami,a potem nie widziałam już nic.

*Ross*
O fuck! Przegiąłem. Co ja sobie myślałem? Ona zemdlała! Przeze mnie! Szlag! Co robić? Co robić? Dobra, na pewno jej tu nie zostawię. Wiem! Zaniosę ją do jej domu! Wziąłem Laurę na ręce i udałam się w stronę wyjścia z plaży. Było już dosyć ciemno. Już dochodziłem do jej domu, kiedy zobaczyłem idącą w moją stronę.......Rydel?! Co ona tu robi?
- Ross?! Co ty tu ro..... co to za dziewczyna?! - krzyknęła wyraźnie zdziwiona.
- Yyy.....ja.....ten.....no......zobaczyłem ją na plaży i postanowiłem uratować. - wypowiedziałem dumnie.
- A tak w ogóle to gdzie ty ją niesiesz?
- Do......domu! Tak, do domu! Do naszego domu.
- Ahaaaa, ale wiesz, że nasz dom jest w drugą stronę?
- Ah, no tak. Głupi ja!
- Chodźmy.
Poszliśmy razem do mojego domu. Kiedy dotarliśmy na miejsce zignorowałem wszelkie pytania domowników i zaniosłem Lau do mojego pokoju. Tam położyłem ją na moim łóżku, upewniłem się czy oddycha i wyciągnąłem telefon by sprawdzić która godzina. O fuck! Już 22.36! Pewnie rodzice Laury wyrywają sobie włosy z nerwów! Po cichu sięgnąłem do torby dziewczyny by wyciągnąć jej telefon i napisać do jej rodziców, albo chociaż do Vanessy. Gdy już trzymałem jej telefon wybrałem numer jej siostry i napisałem takiego sms'a:
,, Laura dziś zostaje u mnie na noc. Nie martw się, nic się nie wydarzy. Jutro ok. południa odwiozę ją do domu.
                                                                                                                   - Ross "
Van odpisała po około 5 minutach:
,, Dobrze, że piszesz, bo rodzice strasznie się denerwowali, ale teraz są już spokojni i nie mają nic przeciwko ;).
                                                                                                                   - Vanessa "
Kiedy skończyłem czytać wiadomość poczułem jak coś się rusza na łóżku, na którym siedziałem. ,,Laura się obudziła" - pomyślałem. Miałem rację. Brunetka spojrzała na mnie nieprzytomnie, ale już po chwili odzyskała świadomość....
- Ross....- wycedziła przez zaciśnięte zęby - co ja tu do jasnej cholery robię?! - w końcu nie wytrzymała i wydarła się.....

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie żelusie!
Rozdział pisany na szybko xD
Dawno mnie tu nie było, ale już jestem!! Jeejj ;)
Co by tu jeszce....... a no tak! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

3 komentarze:

  1. Akcja się nakręca :D
    Czekam n szybki next!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!! Zyskałaś nową czytelniczkę. Gratuluję talentu i pomysłu będę tu wpadać i komentować!! Ja zapraszam do siebie www.crimeloveraura.blogspot.com- wpadaj przy okazji:* czekam na kolejne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy next? Juz nie moge sie go doczekac :-)

    OdpowiedzUsuń